Padaczka – historia choroby i przełamywanie stereotypów
Historia tej choroby pokazuje, jak głęboko zakorzenione potrafią być lęki oraz mity, które do dziś utrudniają życie osobom z padaczką.
Choć współczesna medycyna dysponuje skutecznymi metodami leczenia, uprzedzenia nadal są obecne w społeczeństwie. Chorzy zmagają się nie tylko z samymi napadami, lecz także z reakcjami otoczenia, które bywają raniące. Niewiedza oraz dawne przekonania innych osób, często okazują się cięższe do udźwignięcia niż sama choroba.
Początki zrozumienia padaczki sięgają aż 4000 lat wstecz, do czasów starożytnej Mezopotamii. To właśnie tam odnaleziono tabliczkę akadyjską, na której opisano objawy przypominające napad padaczkowy:
„Szyja skręcona w lewo, ręce i nogi napięte, oczy szeroko otwarte, z ust wydobywa się piana, a osoba nie ma świadomości”1.
Z kolei ponad dwa tysiące lat później, w VI wieku p.n.e., Babilończycy stworzyli „Sakikku”, czyli podręcznik diagnostyczny. Zawierał on opisy różnych typów napadów padaczkowych, klasyfikację na podstawie objawów i wspominał o możliwych skutkach w zależności od rodzaju napadu. Ze względu na przekonanie, że napady były spowodowane przez złe duchy wnikające do ciała, leczenie miało często charakter duchowy lub religijny.1
„[Jeśli demon padaczki] spada na niego i danego dnia siedem razy go ściga – [został dotknięty przez] rękę ducha zmarłego mordercy. On umrze”1.
W starożytnym Egipcie również zachowały się zapisy, które świadczą o obserwacji padaczki. Co ciekawe, jeden z opisów sugeruje, że Egipcjanie potrafili powiązać występowanie napadów z uszkodzeniem mózgu. Dotyczy to przypadku mężczyzny z rozległą raną głowy, u którego ucisk w miejscu urazu wywoływał drżenia ciała.1 Istnieją też hipotezy, że rodzina faraona Tutanchamona i on sam cierpieli na padaczkę skroniową.1
Hipokrates jako jeden z pierwszych próbował spojrzeć na padaczkę bez mistycyzmu. W swoim traktacie „O świętej chorobie” nie tylko odrzucał nadprzyrodzone wyjaśnienia napadów, ale także starał się zdjąć z tej choroby otoczkę tajemnicy i boskości. Zaproponował nazwę „epilepsja”, wywodzącą się od greckiego słowa oznaczającego „chwytanie” lub „napaść”. Według niego padaczka nie była w niczym bardziej wyjątkowa od innych chorób, a przyczyną tego cierpienia był mózg.2
Kolejną ważną postacią w historii postrzegania padaczki był Arystoteles. Ten słynny filozof, żyjący w IV wieku p.n.e., dostrzegał pewne podobieństwa między snem a napadami padaczkowymi. W swoim dziele „O śnie i czuwaniu” sugerował, że oba zjawiska mają wspólny mechanizm, związany z działaniem „par” unoszących się i opadających w żyłach. Miały one powstawać w organizmie na skutek trawienia pokarmu i według niego to właśnie ten proces wpływał na poziom świadomości, zarówno u osób śpiących, jak i cierpiących na padaczkę. Koncepcja ta przez wieki była traktowana poważnie, co znacząco wpłynęło na sposób, w jaki przez kolejne stulecia tłumaczono mechanizmy padaczki. Nawet tak wybitni lekarze jak Galen uwzględniali arystotelesowską teorię „par” w swoich rozważaniach.2
Uważano, że ataki choroby są dowodem na obcowanie z szatanem, a chorych leczono egzorcyzmami. Francuski lekarz Bernard de Gordon na początku XIV stulecia zalecał pacjentom noszenie blisko skóry spisanych na pergaminie wersetów z Pisma Świętego.2
Choć rozwój anatomii przyniósł przełomowe odkrycia dotyczące rozchodzenia się napadu padaczkowego od mózgu przez rdzeń kręgowy do kończyn, nie oznaczało to jeszcze pełnego zrozumienia. Jednym z wyjaśnień było wędrowanie zwierzęcych duchów po organizmie.2
Przez długi czas metody terapii były przerażające. W dobie renesansu oraz baroku leczono padaczkę proszkiem sporządzonym z czaszki skazańca, a w dziejach świata znane są również przypadki podawania krwi matki i to konieczne przez ślubną obrączkę. Stosowano upuszczanie krwi, a także zalecano powstrzymywanie się od współżycia. Jeszcze w latach 60. XX wieku w Wielkiej Brytanii obowiązywały przepisy, które uniemożliwiały osobom z padaczką zawieranie małżeństw.1,2
Historia tej choroby jest unikatowa. Społeczeństwo długo nie potrafiło zrozumieć jej natury, a niewiedza rodziła lęk, wykluczenie i fałszywe przekonania. Dysponujemy nowoczesną diagnostyką, coraz skuteczniejszymi lekami, a także metodami operacyjnymi i neuromodulacyjnymi, które realnie poprawiają jakość życia. A jednak to nie same napady bywają dla pacjentów najtrudniejsze, lecz społeczne piętno, które wciąż potrafi ranić bardziej niż objawy choroby. Dlatego tak ważne jest, by nie tylko rozwijać medycynę, ale też zmienić nasze myślenie. Padaczka nie wyklucza. To uprzedzenia odbierają ludziom miejsce, do którego mają pełne prawo. Czas to zmienić. Czas skończyć ze stygmatyzacją.
- Kaculini CM, Tate-Looney AJ, Seifi A. The History of Epilepsy: From Ancient Mystery to Modern Misconception. Cureus. 2021 Mar 17;13(3):e13953. doi: 10.7759/cureus.13953. PMID: 33880289; PMCID: PMC8051941.
- Agnieszka Bukowczan-Rzeszut "Niemoc św. Walentego", czyli o historii padaczki. Medycyna Praktyczna